Od wielu już lat spisuję wspomnienia z Międzyrzeca. Kolejne rozdziały
będę w tym miejscu sukcesywnie publikował.
Piękny jest kraj, w
którym żyjesz i pracujesz,
Ale najpiękniejsza jest
kraina ojcowizny.
Choćbyś miał złote
góry to i tak
Wrócisz
myślami do ojca i matki.
Mojej rodzinie
Wstęp
Dedykuję ten pamiętnik mojej rodzinie, a
zwłaszcza mojemu kochanemu synowi Łukaszowi, który prosił
abym napisał o sobie i mych przeżyciach. Byłem wręcz
„atakowany” do opowiadania wspomnień o rodzinach
Wolskich, Mankiewiczów, Netczuków i wszystkiego
co tylko sobie przypomnę. Ponieważ żył jeszcze mój tatuś,
ciocia Helena Steciukowa - moja chrzestna i ciocia Tola Jakubowicz -
siostra mego tatusia, syn mógł porównać me
wspomnienia z opowieściami mego rodzica i ciotek. Tak dla mego syna
historia naszego rodu zaczęła nabierać pięknej barwy. Jestem mu bardzo
wdzięczny za to, że pomógł mi przywołać wspomnienia z tych i
tamtych lat.
Niejednokrotnie pisałem wiersze, ale po kilku latach
niszczyłem je, by się nikt o nich nie dowiedział. Syn prosił abym
zapisywał swoje wiersze. Tylko dzięki niemu powstał pierwszy mały tomik
wierszy. Syn namówił mnie też żebym narysował kilka
obrazków do pamiętnika i rozdzielenia wierszy od
siebie.
W bardzo młodym wieku
opuściłem dom rodzinny. Kiedy skończyłem piątą klasę ciotka
Steciukowa, a moja chrzestna zabrała mnie do Wrocławia. Pomimo że
bardzo często jeździłem do domu, niejednokrotnie tęskniłem za
zostawionym światem, a w ukryciu płakałem - brak mi było mamy, tatusia,
brata i sióstr. Jakby na to nie patrzyć wspomnienia o
rodzinnym domu, lasach, łąkach, o małej rzece Piszczce - dopływie
Krzny, przy której się wychowałem, a także brak
kolegów, których zostawiłem w Międzyrzecu mocno
odbiły się na mej psychice. Tak bardzo tęskniłem za domem, lecz nie
dawałem tego po sobie poznać. I dlatego dziś kiedy piszę wspomnienia
lub wiersze, one łączą się obrazami krajobrazu mego kochanego Podlasia
oraz kochanego domu. Tych wspomnień nikt mi nie zabierze, nawet czas.
Są piętnem mego smutku, a zarazem miłości i wybaczenia do najbliższych.
Bardzo bym chciał aby młodsze pokolenia
Netczuków nie zapominały nigdy o grobach ojców
naszych. Gdy tak będzie – Rzeczpospolita wieczną będzie. Ten
wątek oddaję m.in. w wierszach
Groby
Ojców...,
Przestroga
Ojców..., a tęsknotę w
Powrotach, Broniłem mego ducha przyszłości.
Wszyscy mamy sekrety. Przez lata moim największym sekretem była pamięć
i przynależność do rodziny oraz miejsca, w którym się
wychowałem.
Rozdział I - Dziecko wojny
(1944-1946)
Piękna kraina lasów, łąk i
rzek, łanów zbóż podzielonych szachownicą
zielonych pól jak tafla jeziora. To się kołysze, to zafaluje
w podmuchach wiatru. Nizina gdzieniegdzie z wystającą czapą porośniętą
przez las sosnowy na pagórkach piaskowych. Zagajniki
dębów, siwych brzóz, pięknych wierzb i zielonych
olch przy małych strumykach leśnych i rzekach – to urok
naszej Podlaskiej krainy.
Międzyrzec Podlaski to miasto powstałe
między południową i północną odnogą rzeki Krzny, jej
dopływami Piszczką i Zną oraz Kanałem Wieprz-Krzna. Rzeki te były
czyste, zasobne w ryby, kraina bogata w urodzajne ziemie. To wszystko
sprawiało że życie po wojnie szybko powracało do normy. Ten piękny,
południowy zakątek Podlasia był napełniony energią życia i odbudowy.
Troski i bóle przeistoczyły się w pracę, miasto i okolice
zaczęły tętnić życiem.
Urodziłem się 26 maja 1944 r. nad ranem
około godziny 4.00 przy ul. Narutowicza 3. Kiedy miałem kilka tygodni
przed nadejściem nawałnicy frontu schroniliśmy się wszyscy w parstku
1
Wolskich i czekaliśmy z całą rodziną: babcią Rozalią, dziadkiem
Tomaszem, ciocią Ziutką i Heleną Wolskimi, moją mamusią Gabrysią z
Wolskich Netczukową i tatusiem Eugeniuszem, który siedział
przy wyjściu. W pewnym momencie zacząłem mocno płakać. Babcia
powiedziała – "Dziecko wyczuło trwogę, zaraz się zacznie. Tak
też się stało".
W czasie ostrzału miasta wydarzył się mały epizod. Zuzanna Wolska wybiegła z parstka i pobiegła do domu by
ratować zupę zostawioną na kuchni. W momencie gdy wbiegła do domu przez
okno na kuchnię padły strzały i porozbijały garnki. Ciotka
wróciła z powrotem do parstka wywołując zamieszanie. Po
półgodzinnej kanonadzie, mój tatuś siedzący przy
wejściu i opierający się o duży kosz do ziemniaków uniknął
cudem śmierci. Do parstka, wpadł odłamek z jakiegoś pocisku,
który odbił się rykoszetem o kabłąk kosza od
ziemniaków i trafił w ścianę. Najwyraźniej kabłąk od kosza
uratował tatusiowi życie. Obok parstka na podwórku wbił się
kawał szyny kolejowej, która najwyraźniej przyleciała po
potężnej eksplozji, która wstrząsnęła całym miastem,
parstkiem i nami wszystkimi.
Jak widać już jako niemowlę poznałem
trwogę działań wojennych i mogę z całą powagą powiedzieć, że jestem
dzieckiem wojny. Byłem dzieckiem bardzo żywym, dziś powiedziałoby się,
że byłem nadpobudliwy. Mamusia mówiła mi, że wynikało to z
tego, że w czasie wojny, gdy miałem kilka tygodni dostałem
spazmów podczas wtargnięcia Gestapo do domu
dziadków. Zostałem wyrzucony przez hitlerowca z kołyski na
podłogę. Mamusia bała się, że gestapo zastrzeli mnie za mój
spazmatyczny płacz. Dziadek Tomasz Wolski i babcia Rozalia zostali
pobici przez gestapowców. Aresztowali tatusia, na podstawie
donosu kogoś z rodziny tatusia. Oskarżyli go o ukrywanie
Żydów. Babcia Wolska wielokrotnie składa wyjaśnienia Niemcom
i błagała o wypuszczenie swojego zięcia przekonując, że jest niewinny.
Front zbliżał się do miasta, a prośby dziadków Wolskich
przyniosły skutek i tatusia wypuszczono szybko.
Niedługo po nasileniu się prześladowań
Żydów tatuś znalazł pewnego Żyda chowającego się w ustępie.
Prosił on o ukrycie ofiarowując w zamian czapkę pełną kosztowności i
pieniędzy. Ponieważ tatuś mieszkał w małym domu Wolskich z całą ich
rodziną, gdzie nie było nawet miejsca dla nich samych, z
bólem, ale odmówił Żydowi pomocy. Złe relacje
rodzinne z Netczukami też odbijały się na sytuacji mojego tatusia i od
czasu gdy został zmuszony do tzw. okupanckich Junaków, czyli
do Baudienstu, nieustannie był na oku okupanta. Tatuś potem
mówił mi, że ktoś inny pomógł temu Żydowi,
najpierw przyjął kosztowności, a niedługo potem ze strachu wydał Żyda
Niemcom. Tatuś wiedział kto to zrobił, ale nie chciał o tym
mówić. To była kwestia sumienia tego, kto tego dokonał, poza
tym ta osoba dawno już nie żyje.
W 1945 r. został podpisany projekt na
budowę nowego domu rodziców przy ul. Młynarskiej 40. Było to
miejsce na końcu miasta. Najbliższe budynki to młyn i domostwo wujostwa
Biernackich w odległości 250 m w prostej linii. Dom miał być drewniany
i w tymże już roku rozpoczęto jego budowę.
W 1946 r. urodziła się siostra moja
siostra Wiesia (Maria Wiesława Netczuk), a ja już w mniejszym stopniu
byłem w zainteresowaniu rodziców.
Rozdział II - Pamiętam jak dziś
(1947-1948)
Cdn.
Strona w budowie.
Zapraszamy wkrótce.
©
2012 Tadeusz Netczuk